Relacja między wysokością stawek podatkowych, a podatnikami jest wynikiem różnych reakcji podmiotów płacących podatki na opodatkowanie. Jak zauważył Henry Hazlitt, „podatki w nieunikniony sposób wpływają na postępowanie tych, od których są pobierane”[1]. Reakcje podatników na opodatkowanie mają nie tylko, lub nie zawsze, podłoże czystko ekonomiczne, bardzo często są to reakcje uwarunkowane psychologicznie. Z jednej strony decydujące znacznie ma dokonywana przez podatnika ocena jego zdolności do ponoszenia ciężaru podatkowego w odniesieniu do jego własnej sytuacji ekonomicznej, a z drugiej strony ocena działań państwa podejmowana za pieniądze podatnika. Jak piesze A. Gomułowicz, „ze względu na uwarunkowania ekonomiczne i psychologiczne może powstać zjawisko określane w doktrynie, a potwierdzone w praktyce podatkowej jako „przeciwreakcja” na nacisk fiskalny. Podkreśla on także, że obie przyczyny – ekonomiczna i psychologiczna są wzajemne uwarunkowane, mianowicie opodatkowanie napotyka granice psychologiczną, gdy ciężar podatkowy sprawia, iż efekt opodatkowania nie jest realizowany w zakładanej wysokości”[2]. Reakcje podatników zależą od tego, jakie podatki przychodzi im płacić i w jakiej wysokości. Z całą pewnością można stwierdzić, iż progresja opodatkowania taką „przeciereakcję” wywołuje i potęguje.
Mirosław Pietrewicz wyróżnia sześć różnych reakcji podajników, mianowicie:
- dostosowani się do podatku, czyli spełnienie obowiązku podatkowego;
- przerzucanie podatku;
- legalne unikanie podarku;
- nadrobienie podatku;
- nielegalne uchylanie się od podatku;
- wycofanie się z działalności będącej przedmiotem opodatkowania[3].
Najpowszechniejszą reakcją podatników na opodatkowani jest chęć przerzucania
podatku na kogoś innego. Przerzucalne są nie tylko podatki pośrednie, ale również bezpośrednie, na czele z podatkiem dochodowym.. Jak zauważył Andrzej Gomułowicz, „o ile jeszcze do niedawna doktryna podatkowa przerzucalność podatków odniosła jedynie do opodatkowania pośredniego, o tyle obecnie trudno jest kwestionować tezę, iż dokonuje się również przerzucenia ciężarów wynikających opodatkowania bezpośredniego”[4]. Nie należy do wyjątków sytuacja, w której wynagrodzenie dobrych i poszukiwanych pracowników opiera się na kwotę netto, co oznacza, że kwota brutto jest zwiększana waz z każdym przekroczeniem progu podatkowego. „Kluczowym problemem związanym z dochodami osiąganymi z tytułu pracy, jest pytanie, czy w przypadku obłożenia podatkiem dochodowym płac pracowników, wymuszą oni podwyżki płac na przedsiębiorcach, a ci z kolei czy potrafią przerzucić wzrost kosztów z tytułu płac na ceny produktów i w ostateczności na konsumenta?” – pyta Stanisław Owsiak[5]. W skali ogólnej zależy to oczywiście od stopnia elastyczności popytu o podaży siły roboczej, w poszczególnych przypadkach od atrakcyjności danego pracownika.
Rozważając problem granic opodatkowania, stajemy przed koniecznością ich nakreślenia oraz pomiaru. Zazwyczaj sięga się do analizy tzw. „krzywej Laffera”. Artur Laffer uważany powszechnie za jednego z najbardziej znanych przedstawicieli ekonomii strony podażowej, podobnie jak inni przedstawiciele tej szkoły, opowiadał się za niskimi podatkami. Zasłynął przy tym jako twórca krzywej za pomocą której zaprezentował zależność miedzy dochodami budżetu państwa, a stopą opodatkowania. Z wykresu, jaki zaprezentował, wynika, że wpływy podatkowe mogą osiągnąć ten sam poziom, zarówno gdy stopa opodatkowania jest wysoka, jak i gdy jest niska. Należy zatem ograniczyć wysokość podatków. Wysokie podatki są według A. Laffera równoznaczne z występowaniem zjawiska preferencji czasu wolnego. Dowodzi, iż obniżenie podatków nie spowoduje obniżenia wpływów budżetowych, ponieważ redukcja stawek podatkowych przyczyni się do wzrostu produkcji. Uważał, że tylko niskie podatki sprzyjają motywacji do pracy, a konsekwencji spadkiem popyty na prace, co wpływa na wielkość podaży. Punkt maksymalizujący przychodu, zwany punktem nasycenia, jest jednak stosunkowo trudny do empirycznej weryfikacji[6]. Według Laffera przy stopach opodatkowania równych 0, jak i 100% dochody budżetowe z tytułu podatków wyniosą 0. Jeżeli stopa podatkowa rośnie powyżej 0%, to wzrastają również dochody budżetowe. Gdy jednak podatki nadmiernie wzrastają, ludzie zaczynają miej pracować, zatem produkcja i dochody ludności spadają, a w konsekwencji spadają także dochody budżetowe. Kształt krzywej Laffera w rzeczywistości jest różny dla różnych krajów, systemów podatkowych itd.
Jednak krzywa ta w prosty sposób pokazuje związek miedzy ciężarami podatkowymi, a aktywnością gospodarcza, czyli stopniem wykorzystywania zasobów w gospodarce[7] .
Rysunek 1: Krzywa Laffera
Współcześnie krzywa Laffera jest oceniana bardzo różnie. M. Belka posłużył się drastycznym określeniem, że jest to „kuriozalny epizod z pogranicza myśli ekonomicznej i polityki”[8]. Trudno jednak przyznać rację temu stwierdzeniu. Nie tak skrajne, ale dość sceptyczne, stanowisko zajął w tej sprawie S. Owsiak, który uważa, że analizując krzywą, nie powinno się stosować jej nadinterpretacji, ponieważ granica opodatkowania musi być rozpatrywana w „aspekcie konkretnego kraju i konkretnego okresu stosowania polityki fiskalnej”[9]. Zgodzić się zatem należy ze stwierdzeniem noblisty J.E. Stiglitza, iż trudno jest udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie dotyczące projektowanej stopy podatkowej, ponieważ odpowiedź taka wymaga badań empirycznych[10]. R. Gwiazdowski, który w pełni akceptuje przydatność omawianej krzywej dla prowadzenia polityki podatkowej, uważa, że „niezwykle istotne w krzywej Laffera jest to, że wyznaczają ją litery, a nie liczby. Nie wiadomo bowiem, w którym miejscu znajduje się punkt E w konkretnym miejscu i czasie. Jest to całkiem naturalne, że w różnych krajach będą różne wielkości T (max), w zależności od historycznych wydarzeń w przeszłości”[11]. Cytowany powyżej autor proponuje ponadto, aby na krzywej tej, obok zaproponowanych przez Laffera, wyznaczyć jeszcze jeden, dodatkowy punkt, to znaczy minimum opodatkowania. Twierdzi, że wyznaczenie takiego punktu jest zasadne, ponieważ „podatki poniżej tego minimum powodują upadek państwa. Każda złotówka podatku powyżej minimum jest w połowie marnotrawiona. Przekroczenie zaś drugiego punktu maksimum powoduje zmniejszenie wpływów podatkowych, co w długotrwałej konsekwencji może prowadzić do upadu państwa”[12].
Z pewnością nie można odmawiać krzywej Laffera przydatności, jednak należy pamiętać, że krzywa ta jest koncepcją, która ma prowadzić do maksymalizacji wpływów budżetowych, stąd wynikają moje wątpliwości wobec tej koncepcji. Dla gospodarki najkorzystniejsze jest, aby wpływy do budżetu, a tym samym wydatki rządowe, były najmniejsze jak to tylko możliwe, ponieważ rząd zarządza kapitałem mniej efektywniej niż sektor prywatny.
[1] H. Hazlitt, dz. cyt. s. 18-19
[2] A. Gomułowicz, Zasada sprawiedliwości, dz. cyt., s. 82
[3] M. Pietrewicz, Polityka fiskalna, dz. cyt. s. 65-66
[4] A. Gomułowicz, Zasada sprawiedliwości…, dz. cyt. s. 21
[5] S. Owsiak, Finanse publiczne, dz. cyt., s. 16
[6] M. Kosek-Wojnar, dz. cyt. s. 104-105
[7] W. Grześkiwicz, Finanse publiczne z elementami prawa podatkowego, DIFIN, Warszawa 2014, s. 115
[8] M. Belka, Reaganomika: sukces czy porażka, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1991, s. 224
[9] S. Owsiak, Finanse publiczne, dz. cyt. s. 208
[10] J. E. Stiglitz, Ekonomia sektora publicznego, PWN, Warszawa 2017, s. 846
[11] R. Gwiazdowski, Podatek progresywny i proporcjonalny…, dz. cyt., s. 215
[12] Tamże s. 224