podrozdział pracy licencjackiej
Na przełomie lat 30. i 40. XX wieku ciężar walki z interwencjonizmem państwowym wzięli na siebie przedstawiciele tzw. Austriackiej Szkoły Ekonomii – ekonomiści z Uniwersytetu w Wiedniu – Ludwig von Mises oraz Friedrich August von Hayek. W roku 1949 ukazała się książka von Misesa Ludzkie działanie. Seymour E. Harris nazwał ją „Manifestem kapitalistycznym”. Mises bronił tradycyjnego kapitalizmu wolnorynkowego i jego podstaw filozoficznych. Jego zdaniem interwencjonizm nie jest system ekonomicznym, to znaczy nie jest metodą umożliwiającą ludziom osiąganie celów gospodarczych. Jest on zaledwie zbiorem procedur utrudniających funkcjonowanie gospodarki rynkowej, a w rezultacie niszczący ją. Przeszkadza on produkcji i ogranicza możliwości zaspokajania potrzeb. Nie czyni on ludzi bogatszymi, lecz biedniejszym. Oczywiście działania państwa mogą poprawić na jakiś czas sytuację wybranej grupy społecznej, jednak zawsze dzieje się to kosztem innych grup. Wbrew twierdzeniom zwolenników interwencjonizmu, to nie egoistyczne interesy różnych grup społecznych wymagają gospodarki wolnorynkowej ale dobro ogółu. Działania interwencjonistyczne są korzystne dla wąskich grup beneficjentów. Dlatego państwo musi podejmować dużo takich działań, za każdym razem w interesie innej grupy. Za każdym razem każda z nich coś zyskuje w wyniku jakiegoś działania, lecz traci w wyniku innych działań, które uprzywilejowują inne grupy. Mises rozpatruje poczynania interwencjonistyczne nie tylko z punktu widzenia ich skutków ekonomicznych, ale także politycznych[1]. „Według idei tkwiącej u podstaw władzy reprezentacyjnej, członkowie parlamentu mają reprezentować cały naród, a nie poszczególne regiony, czy partykularne interesy grup wyborców. Jednak parlamenty krajów interwencjonistycznych całkowicie odbiegają od tego ideału (…). Każda zaproponowana ustawa i każdy przedsięwzięty krok wykonawczy osadzana są przez polityków jedną miara: co to daje moim wyborcom i grupom nacisku, od których zależę. W ten sposób interwencjonizm przeistoczył rząd parlamentarny w rząd lobbystyczny”[2].
W swojej książce Socjalizm, Mises umieścił rozdział, który nazwał destrukcjonizm. Określenie to później uległo zmianie, przyjmując nazwę państwa opiekuńczego. Wśród rodzajów polityki ekonomicznej, które uważał on za destrukcyjne w ich oddziaływaniu na porządek społeczny, były: obowiązkowe ubezpieczenia socjalne, polityka podatkowa, która była używana albo do konfiskowania dochodów i bogactwa, albo do ich redystrybucji pomiędzy segmentami społeczeństwa, prawo pracy, związki zawodowe, kontrolujące ceny i godziny pracy[3]. Wymienione wyżej elementy destabilizują moralność i ekonomiczny fundament społeczeństwa. Dzięki nim jednostki tracą sens własnej odpowiedzialności i coraz bardziej rozglądają się za zyskiem niepochodzącym z ich działalności na rynku, lecz z nadużyć i manipulacji przepisów. Z każdym krokiem oddalającym od rynkowego użycia zasobów i dochodów, państwo zwiększa swoje wpływy i kontrole. Są one upolitycznione w takim stopniu, w jakim państwo interweniuje w sprawy rynku. Z tego powodu Mises uważał, iż wszelki interwencjonizm prowadzi do socjalizmu – „innej drogi niewolnictwa”[4].
Podatki według Misesa mogą być konieczne do sfinansowania ograniczonych, a jednak potrzebnych funkcji rządu, skierowanych do ochrony indywidualnych swobód i mienia, lecz Mises przestrzegał, że kiedy wychodzą poza ograniczony poziom rzeczywiście niezbędny w wolnorynkowym społeczeństwie, wtedy zagraża to funkcjonowaniu lub nawet może prowadzić do upadku ekonomii rynkowej[5]. Tak więc, progresywny podatek dochodowy karze za sukces i osiągniecia, uzyskane przez pewna część społeczeństwa w zaspokajaniu potrzeb konsumentów. Jako tako redukuje inicjatywę do oszczędzania, inwestowania i pracy. Końcowym rezultatem jest spowolnienie formowania się kapitału, innowacji technologicznych oraz przedsiębiorczości w rozwoju ekonomicznym społeczeństwa[6]. Ostatecznie, całkowicie konfiskujące podatki maja za cel rzeczywistą destrukcję ekonomii rynkowej, poprzez rozprowadzenie bogactw i własności z oczywistym lub domniemanym celem przekazania inicjatywy w ręce rządu[7].
Z punktu widzenia analizy podatkowej najważniejsze wydają się spostrzeżenia von Misesa dotyczące natury ludzkiego działania i zniekształcającego wpływu podatków na dokonywane przez ludzi wybory[8]. Mises preferował pracę intelektualisty i nie zajmował się politycznym propagowaniem swoich idei, dlatego większy rozgłos zdobyła opublikowana w roku 1944 książka Friedricha von Hayeka – Droga do wolności[9].
Podobnie jak L. von Mises i wielu innych liberałów, Hayek głosił postulat równości wobec prawa. Dla niego równość wobec prawa nie była równoznaczna z równością ekonomiczną. W szczególności twierdził, że państwo nie powinno zniekształcać mechanizmu rynkowego, przez realizowanie funkcji redystrybucyjnej. W swych pracach wyraźnie nawiązywał do doktryny A. Smitha, w szczególności preferował ideę „niewidzialnej ręki rynku”. Angażowanie się państwa w działalność gospodarczą było dla niego równoznaczne z zagorzeniem dla wolności człowieka. Wolność człowieka, tak jak własność, traktował jako dobro najwyższe[10]. Warto w tym miejscy zacytować jego następującą wypowiedź: „co nasze pokolenie zapomniało, to fakt, że system własności prywatnej jest najwyższym gwarantem wolności, nie tylko dla tych, którzy tę własność mają, ale przede wszystkim dla tych, którzy jej nie mają”[11]. Godnym podkreślenia jest fakt, że Hayek poglądy swe głosił w okresie gdy dominującą i nawet stosowaną była teoria J.M. Keynesa, otwierając tym samym spór, który zdefiniował współczesną ekonomię. Konflikt między Keynesem, a Hayekiem nie zakończył się jednoznacznym zwycięstwem żadnej ze stron. Najpierw wygranym wydawał się Keynes, którego pomysły leżały u podstaw polityki gospodarczej stosowanej przez wiele krajów Zachodu do lat 60. Potem nastała era deregulacji spod znaku Reagana i Thatcher, gdy królem był Hayek. W praktyce politycznej jednak nadal niestety triumfuje Keynes.
Argumenty Hayeka przeciwko interwencjonizmowi opierają się na przesłankach metodologicznych i filozoficznych. Po pierwsze racjonalne planowanie w gospodarce jest ogólnie niemożliwe ze względu na charakter ludzkiego poznania i wiedzy, która nigdy nie jest dana jednemu człowiekowi, czy nawet grupie osób, w postaci skoncentrowanej, lecz jest wypadkową wiedzy indywidualnej setek tysięcy podmiotów obecnych na rynku. Nie jest to teoretyczna wiedza eksperta, lecz suma praktycznej wiedzy przedsiębiorców. Informacje, na podstawie których jednostki podejmują decyzje, przekazywane są im przez rynek za pośrednictwem cen. Zaburzanie mechanizmu kształtowania się cen na skutek interwencjonistycznej polityki rządu, deformuje dane, na podstawie których podejmowane są decyzje gospodarcze. Po drugie działania interwencjonistyczne państwa zagrażają, w dłuższej perspektywie, ludzkiej wolności. Każdy interwencjonizm, chociażby powzięty był początkowo w minimalnym zakresie, prowadzi siłą rzeczy do kolektywizmu. Nie ma bowiem drogi pośredniej pomiędzy systemem wolnej konkurencji, a całkowitą kolektywizacją życia. Raz podjęte działania interwencjonistyczne stwarzają sytuacje, w których po pewnym czasie zmuszeni jesteśmy regulować więcej zjawisk, niż początkowo zamierzaliśmy. Nie możemy wówczas ograniczyć tych działań tylko do wybranych sfer
naszego życia, jak tego byśmy pragnęli, lecz musimy regulować je wszystkie. Prędzej czy później kończy się to całkowitym zniewoleniem jednostki.
Hayek był zdecydowanym przeciwnikiem podatku progresywnego, „nawet w najbardziej skrajnej postaci opodatkowanie progresywne nigdy nie posunęło się tak daleko, że przetrwanie stało się trudniejsze dla jeszcze nieopodatkowanych bogatych niż dla biednych”[12]. Jednoznacznie negując słuszność progresywnego systemu podatkowego podkreśla, że jest to niezgodne z fundamentalną zasadą równości wobec prawa. Hayek opowiada się za systemem opodatkowania proporcjonalnego. Ponadto uważa za konieczne ustalenie maksymalnej stopy podatku bezpośredniego. Proponuje, by tą granicą był procent dochodu narodowego, który państwo przejmuje w ramach podatków. Hayek upatruje największe niebezpieczeństwo w redystrybucji dochodów, dokonującej się przez system podatkowy, ubezpieczeniowy, politykę rolną i mieszkaniową. Polityka państwa dobrobytu zagraża, jego zdaniem, wolności i cywilizacji. Autor jest zwolennikiem koncepcji sprawiedliwości komutatywnej, czyli podziału dochodów za pośrednictwem mechanizmu rynkowego, zgodnie z wartością, którą poszczególne usługi mają dla innych[13]. Sprzeciwiając się progresywnemu opodatkowaniu Hayek argumentował, że pociąga ono za sobą nierówne traktowanie obywateli. Według niego państwo ma prawa żądać równego udziału w majątki każdego człowieka i niczego ponad to[14].
Po drugiej wojnie światowej praktyka gospodarcza większości państw została zdominowana przez teorie interwencjonistyczne. Jednakże zaowocowało to pod koniec lat 70. XX wieku nie tylko horrendalnymi podatkami[15], ale także stagnacją gospodarczą, inflacją i bezrobociem. W efekcie czego, jak pisze Wojciech Bieńkowski, nastąpiły dwa negatywne zjawiska jednocześnie. Po pierwsze, ogólny, przeciętny poziom opodatkowania dochodów ludności przekroczył poziom opłacalny (według teorii optymalnego opodatkowania suma podatków nie powinna przekroczyć 1/3 dochodów). Po drugie, skala wysokich podatków krańcowych zaczęła działać coraz bardziej antymotywacyjnie. W takiej sytuacji zaczęto wnikliwie studiować prace teoretyków broniących klasycznych zasad ekonomii, którzy utrzymywali, że ingerencja państwa w życie ekonomiczne jest nie tylko kosztowna, ale także mało skuteczna. Ich zdaniem nawet niesprawny rynek jest i tak bardziej sprawny niż niesprawny rząd, który z definicji być nie może. Społeczeństwo natomiast lepiej sobie samo radzi z rozwiązywaniem kwestii socjalnych, niż robią to wyspecjalizowane agendy rządowe[16]. Lata 80. i 90. XX wieku przyniosły, więc ważne teorie ekonomiczne podważające idee interwencjonizmu państwowego. Wśród ekonomistów, którzy je reprezentowali i którzy jednocześnie odrzucali progresję, proponując opodatkowanie proporcjonalne, najciekawszą argumentację przedstawili naukowcy związani z nurtem neoklasycznym: Milton Friedman, George Gilder i Assar Lindbeck. Ze względu na wielką różnorodność oraz przede wszystkim ekonomiczny charakter argumentacji uzasadnione się wydaje szersze przedziwnie tego zagadnienia[17].
Duży wpływ na upowszechnienie się nowego nurtu miały poglądy i koncepcja amerykańskiego ekonomisty Miltona Friedmana, laureata nagrody Nobla w 1976 r. W artykule opublikowanym w 1968 r. w American Economic Review, M. Friedman podjął ostra polemikę ze zwolennikami interwencjonizmu państwowego. Postulował wydatne ograniczenie roli polityki fiskalnej oraz rozszerzenie wpływu mechanizmu rynkowego w gospodarce. Jego zdaniem, zasadniczym celem polityki gospodarczej powinna być walka z inflacją. Państwo powinno się więc koncentrować głównie na kontrolowaniu podaży pieniądza oraz obniżeniu stopy inflacji, która stanowi największe zagorzenie dla stabilności gospodarki. Kierunek ten, akcentując rolę restrykcyjnej polityki monetarnej, został określony jako monetaryzm[18].
Zdaniem Friedmana najważniejszym składnikiem życia ekonomicznego jest wolność jednostki w podejmowaniu decyzji mających bezpośredni wpływ na sytuację w jakiej się znajdują. Wolność ekonomiczna jest ściśle związana z wolnością polityczną, a nawet jej konstytutywnym warunkiem. Rząd ingerując w procesy rynkowe i naruszając wolność jednostek w imię zasady równości, tak naprawdę nie jest w stanie tej równości zapewnić. Społeczeństwo płaci więc cenę ograniczenia wolności, nie otrzymuje w zamian ekwiwalentu w postaci zwiększonej równości[19].
Milton Friedman wyklucza podatek progresywny z samego założenia, nie jest według niego sprawiedliwe, że ktoś, kto osiąga większe dochody, musi oddawać państwu procentowo więcej. Złamana jest tu zasada równości wobec prawa i jest to porostu karanie za pracę. Progresywny podatek dochodowy może być narzędziem zwiększającym ciężary podatkowe. Dzieje się to wtedy, gdy mimo występowania zjawisk inflacyjnych nie rewaloryzuje się progów i limitów podatkowych. Dochodzi wówczas do tzw. taksflacji[20]. Rosnąca inflacja powoduje, że wraz ze wzrostem cen rosną dochody nominalne. Wyższe dochody przenoszą podatników do wyższego poziomu opodatkowania nawet wówczas, gdy ich realne dochody nie wzrosną. Jeśli, więc wysokość stopy opodatkowania nie kompensuje przyrostu dochodów uzyskiwanych w wyniki inflacji, obniża się realny dochód podatnika w stosunku do roku poprzedniego. Inną kwestią jest, że Friedman nie wierzy w egalitaryzujące możliwości progresji podatkowej, gdyż jest ona osłabiona poprzez różnego typu przeciwdziałanie podatników. Po pierwsze, zniechęcając do podjęcia działalności wysoko opodatkowanej, progresja podnosi dochody osiągane w tej działalności, przez co bardziej nierówny staje się podział przed opodatkowaniem. Po drugie, dąży się do wprowadzenia innych ustawowych rozwiązań, umożliwiających uchylanie się od podatków (redukcje stawek podatkowych, wyłącznie z opodatkowania niektórych dochodów itp.), w rezultacie czego rzeczywiste stawki podatkowe są znacznie niższe od stawek nominalnych, a ciężar podatkowy rozkłada się nierównomiernie i przypadkowo. Ludzie znajdujący się w takiej sytuacji ekonomicznej płaca podatki różnej wysokości, w zależności od źródła ich dochodów i możliwości uchylania się od nich[21].
Wreszcie jak pisze Friedman: „gdyby w pełni egzekwować obowiązujące obecnie (1956 r. wówczas była silna progresja) stawki podatkowe, to ich wpływ na bodźce ekonomiczne mógłby okazać się tak znaczny, że spowodowałoby to zasadniczy spadek społecznej efektywności działania. W ten sposób niezgodne z prawem uchylanie się od płacenia podatków mogłoby stać się podstawą materialnego dobrobytu. Skoro tak, osiągnięte by to zostało kosztem wielkiego marnotrawstwa zasobów i wprowadzenia powszechnej nierówności”[22].
Ściągane od obywateli podatki służą nieustannemu rozbudowywaniu aparatu państwa, który nie wnosi w życie społeczne niczego pozytywnego, a przeciwnie – sprzyja destrukcji. Okresy w dziejach ludzkości, kiedy zadania państwa były maksymalnie zredukowane, stanowią przykład największej dynamiki rozwoju i wzrostu gospodarczego. Ograniczona władza daje jednak niewielkie możliwości działania ludziom, którzy pragną absolutnego uszczęśliwiania innych. Friedman określa, więc że rząd jest nie tylko szczególną formą dobrowolnego zrzeszania się ludzi dla realizacji określnych celów, ale przede wszystkim jest instytucją posiadająca monopol i legitymację używania siły w celu
narzucania pewnych ograniczeń. Z definicji powinien, więc być w swych działaniach jak najbardziej ograniczony[23].
Niską skuteczność progresji podatkowej w zakresie zmniejszenia dysproporcji dochodów, a zarazem jej niekorzystne oddziaływanie na przebieg procesów gospodarczych akcentuje też G. Gilder. Pisze on: „wysoce progresywne stawki podatkowe nie dokonują redystrybucji dochodów; dokonują redystrybucji podatników, przesunięć z działalności podlegającej opodatkowaniu do niepodlegającej mu, z inwestowania w kraju do spekulacyjne zagraniczna walutą, z biur i fabryk na pola golfowe, tereny łowieckie i tropikalne plaże, z biznesu jawnego i dokumentowanego do podziemia handlowego, transakcji wyłącznie gotówkowych i naciągania, z aktywnej przedsiębiorczości do społecznie jałowego, lecz lukratywnego pieniactwa”[24].
Ważne spostrzeżenie poczynił też A. Lindbeck, formułując tzw. efekty substytucji, polegające na zastępowaniu, pod względem progresji podatkowej, jedynych działań związanych z gospodarowaniem innymi. Najważniejsze z nich to:
- zastępowanie czasy pracy czasem wolnym i reakcją;
- obniżenie intensywności pracy;
- zastępowanie uczestnictwa w rynku działaniami typu „zrób to sam”;
- wzrost atrakcyjności zatrudnienia powiązanego z wysokimi korzyściami niepieniężnymi;
- erozja rzetelności podatkowej;
- spadek mobilności pracowników jako skutek osłabionego oddziaływania przestrzennego zróżnicowania płac;
- ucieczka ludzi o najwyższych dochodach do krajów o łagodniejszych systemach podatkowych;
- zmniejszenia zainteresowania oszczędzaniem[25].
Konkludując, według Lindbecka progresja sprzyja tworzeniu się społeczeństwa o obniżonej aktywności produkcyjnej, o zwiększonym zainteresowaniu konsumpcją i korzystaniem z czasu wolnego. Odrzucając z przedstawionych powyżej względów progresję podatkową, liberałowie proponują w zamian liniowy podatek dochodowy, przy czy, oprócz jednolitej i umiarkowanej stawki opowiadają się też za poszerzeniem bazy podatkowej poprzez objęcie opodatkowaniem wszystkich dochodów oraz znoszenie ulg.
Takie rozwiązanie problemu opodatkowania dochodów osobistych spełnia według neoklasyków zasadę sprawiedliwości, a także eliminuje wszystkie wady systemu progresywnego które opisane zostały powyżej[26].
Przedstawiając poglądy przedstawicieli nurtu liberalnego nie sposób pominąć jednego ze współczesnych przeciwników keynesizmu, amerykańskiego ekonomistę i profesora na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii – Thomas’a Sowell’a. Swoje poglądy określa jako najbliższe libertarianizmowi, chociaż jak sam twierdzi, mógłby nie zgodzić się z ruchem libertariańskim w wielu sprawach. W swojej ostatniej książce Ekonomia dla każdego, przytacza jak obrońcy progresji podatkowej rozumieją wzrost stawek tego podatku. Kiedy stawki podnosi się o 10%, niektórzy mogą zakładać, że wpływy podatkowe również wzrosną o 10%. W rzeczywistości jednak więcej osób może porzucić wówczas trudniejszą do zniesienia jurysdykcję, emigrując do bardziej przyjaznych podatkowo miejsc. W efekcie czego otrzymywane przez Skarb Państwa pieniądze mogą nie sprostać oczekiwaniom polityków[27].
Sowell zwraca również uwagę, że analizując rozmaitość zasad, jakimi rządzą się różne rodzaje podatków, można powiedzieć, że obliczenie całkowitego obciążenia jakie spoczywa na barkach konkretnych osób stanowi nie łatwe zadanie już w samej teorii, a jeszcze trudniejsze jest w praktyce. Dyskusje wokół problematyki fiskalnej na ogół uwzględniają aspekt rozkładania obciążeń podatkowych pomiędzy „bogatych” i „biednych” , podczas gdy w rzeczywistości dużo częściej podatki nakładane są na dochody niż na majątki. Osoba naprawdę bogata, która posiada wystarczający majtek, żeby nie musieć pracować do końca życia – może osiągać bardzo niewielki dochód albo nawet nie mieć go wcale w danym roku. Co więcej, zgromadzone już majętności mogą przez lata pozostać nietknięte przez podatki. Większość ludzki opisywanych jako „bogaci” w dyskusjach o systemie podatkowym nie jest w rzeczywistości majętna, a jedynie znalazła się u szczytu swoich życiowych możliwości zarobkowych, do którego dochodziła zazwyczaj przez dziesiątki lat pracy za skromniejsze wynagrodzenie, progresywna skala podatkowa uderza w takie właśnie osoby, a nie w naprawdę bogatych[28].
Podsumowując spojrzenia różnych nurtów na kwestie podatkowe warto posłużyć się stwierdzeniem Rothbarda, według którego wśród wszystkich zasad opodatkowania progresja podatkowa wzbudza najwięcej kontrowersji. Na czele ataku na nią stanęli konserwatywni ekonomiści i nawet jej przeciwnicy musieli niechętnie przyznać, że zmniejsza ona bodźce do produktywnego działania. Stąd najwięksi propagatorzy progresywnego opodatkowania kapitału przyznają, że stopień i intensywność progresji muszą uwzględniać kwestie produktywności. Podatek progresywny oznacza, że człowiek, który więcej zarabia, zapłaci wyższą stawkę. Innymi słowy, stanowi karę za świadczenie konsumentom usług, które są wysoko cenione na ryku. Nakładanie kar na ludzi, którzy najlepiej służbą konsumentom, szkodzi nie tylko im, ale również konsumentom. Dlatego podatek progresywny niewątpliwe obniża bodźce do wydajnej pracy, osłabia mobilność i poszukiwaniu zatrudnienia i kreuje elastyczność runku w służbie konsumentom. Nie ma również wątpliwości, że progresywny podatek dochodowy zmniejsza bodźce do oszczędzania, gdyż ludzie nie uzyskują zwrotu z inwestycji zgodnych z ich preferencjami czasowymi; ich zarobek zostanie zmniejszony przez podatek. Zarzuty liberałów, że podatek progresywny godzi w impuls do pracy i oszczędzania, są prawidłowe, lecz zazwyczaj niedostatecznie dobitne, gdyż mało kto zdaje sobie sprawę, że sytuacja ta wynika prosto z samej natury progresji[29].
Obecnie po okresie fascynacji interwencjonizmem, można zaobserwować powrót do poglądów A. Smitha. Odradzanie się teorii liberalnych staje się coraz bardziej popularnie nie tylko w teorii ekonomii. W świecie nauki nigdy się nie zdarza, aby wracano do dawnych koncepcji, z drugiej jednak strony jak pisze A. Schaff „jednym ciekawszych metodologicznie problemów jest analiza recepcji starych pomysłów badawczych w nowych warunkach historycznych, dlatego jest to to idea stara i nowa zarazem”[30].
[1] R. Gwiazdowski, Podatek progresywny i proporcjonalny…, dz. cyt., s. 107
[2] L. von Mises, Interwencjonizm, Arcana, Kraków 2000, s. 123
[3] L. von Mises, Socjalizm, Arcana, Kraków 2009, s. 16-17
[4] Praca zbiorowa, Szermierze wolności. Od Adama Smitha do Miltona Friedmana, Arcana, Kraków 2003, s. 203
[5] Tamże, s. 141
[6] Tamże
[7] L. von Mises, Ludzkie działanie, dz. cyt., s. 737
[8] Tamże
[9] R. Gwiazdowski, Podatek progresywny i proporcjonalny…, dz. cyt., s. 107
[10] M. Kosek-Wojnar, dz. cyt., s. 23
[11] F. A. Hayek, Droga do zniewolenia, Arcana, Kraków 2015, s. 103-104
[12] Cyt za: N. Wapshott, Keynes kontra Hayek, studio Emka, Warszawa 2013, s. 260
[13] M. Janik, w: Austriacka szkoła ekonomii i jej przedstawiciele, Roczniki ekonomii i zarządzania, Tom 6(42), nr 2, Warszawa 2014, s. 69-70
[14] N. Wapshott, dz. cyt., s. 295
[15] Maksymalne stawki progresywnego podatku dochodowego od oso fizycznych wyniosły 83% w Wielkiej Brytanii, 73% we Włoszech, 70% w USA
[16] R. Gwiazdowski, Podatek progresywny i proporcjonalny…, dz. cyt., s. 112
[17] G. Szczodrowski, Polski system podatkowy, PWN, Warszawa 2007, s. 42
[18] A. Krajewska, Podatki, Unia Europejska., dz. cyt., s. 19
[19] M. Friedman, Kapitalizm i wolność, Helion, Gliwice 2018, s. 199
[20] Zjawisko to występuje również pod określeniami: taxflacja, taksacja, klamra pełzająca opodatkowania.
[21] G. Szczodrowski, dz. cyt., s. 43
[22] M. Friedman, Kapitalizm i Wolność, dz. cyt., s. 162
[23] R. Gwiazdowski, Podatek progresywny i proporcjonalny…, dz. cyt., s. 127
[24] Cyt za: G. Szczodrowski, dz. cyt., s. 43
[25] Tamże, dz. cyt., s. 44
[26] Tamże
[27] T. Sowell, Ekonomia dla każdego, Fijorr Publishing, Warszawa 2017, s. 412
[28] Tamże
[29] M.N. Rothbard, Interwencjinim, czyli władza a rynek, Fijorr Publishing, Warszawa 2009, s. 167-168
[30] A. Schaff, Język a poznanie, PWN, Warszawa 1967, s. 11-12